16. Jest autentyczny
Wyczuwam zarówno sztucznych jak i autentycznych pod jakimś względem ludzi na kilometr. Czemu? Pewnie dlatego, że jest to ważne kryterium moich relacji. Wyczuwam to również w kontakcie pomocowym. Będąc uczestniczką terapii czy coachingu, bardzo ważne było dla mnie, by osoba która mi pomaga nie ukrywała się za swoją rolą. Nie znaczy to, by była moją koleżanką, ale by była do pewnego stopnia sobą. Aby jej komentarze, parafrazy, słowa nie były wystudiowane, regułkowate, nudne i miałkie – ale żywe, prawdziwe, przepuszczone przez jej własne filtry, emocje. Chcę mieć kontakt z prawdziwym człowiekiem, a nie z maszyną do pomagania, która każde pytanie odbija – „zastanawiam się czemu mnie o to pytasz?”. Dobry psycholog dopuści Cię do „swojej żywej istoty”. Będzie w prawdziwym kontakcie, pomimo utrzymywania granic relacji profesjonalnej. W takiej relacji masz dużą szansę, by dojrzeć i spotkać się ze swoją autentycznością, spotkać się z samym sobą..
17. Jest silny
Zauważyłam, że łatwo mi być miłą dla Klientów. Ot po prostu miłą, empatyczną, potakującą. To oczywiście jest bardzo cenne, jest może bazą mojego stylu kontaktu. Ale uczę się też drugiej strony – uczę się nie być miłą, nie być empatyczną i nie być potakującą. Uczę się mówić ludziom (w odpowiednio życzliwy i możliwy do przyjęcia sposób), że próbują oszukać samych siebie, że przesadzają z ilością celów, że gonią swój własny ogon, że próbują zmieniać innych zamiast siebie. Uczę się nie być empatyczną – to znaczy nie być aż tak blisko. Czasem specjalnie się odsuwam trochę od Klienta swoje krzesło, żeby popatrzeć na niego z dystansu. Rozumiem to już bardzo dobrze, że samo bycie empatycznym daje tylko komfort i ciepełko relacyjne, ale nie stymuluje do zmiany. Potrzeba czegoś jeszcze. Potrzeba różnicy, która uczyni różnicę. Klient potrzebuje wyjść z trochę inną historią niż przyszedł, odsłonić jakieś ślepe plamki i odkryć nowe perspektywy. A do tego nie wystarczy tylko potakujący coach. Potrzeba też coacha, który pokiwa z niedowierzaniem głową i powie „nie przekonuje mnie to, co mówisz”, „nie do końca się z tobą zgadzam” „przed chwilą mówiłeś coś innego, to jak to właściwie jest?”. Dobry coach nie boi się czasem wkurzyć Klienta. Tworzy relację, w której Klient rośnie i dojrzewa – z jednej strony za pomocą ciepłego słoneczka, ale też bolesnego przycinania suchych liści.
18. Projektuje z Tobą zmianę
Nauczyłam się, że przynajmniej w trakcie coachingu nie ma sensu zbyt długo pławić się w omawianiu jak jest beznadziejnie. Oczywiście chcę zrozumieć, co Klienta sprowadza, co idzie nie tak, gdzie leżą przyczyny. Ale nie za długo. Klient jest tu po to, by realnie wpłynąć na swoją przyszłość. Jako coach często pytam: „Ok to, co chcesz w zamian? Jak pozbędziesz się tego, co masz teraz, czym zapełnisz tę pustkę – bo wiesz, jak Ty jej nie zapełnisz zapełnią ją jakieś śmieci”, „jakbyś na chwilę zamknął oczy zapomniał o ograniczeniach, to czego byś tak naprawdę chciał?” Oczywiście w pewnym momencie będziemy też rozmawiać o ograniczeniach, ale nie od razu. Zgodnie ze znaną techniką Walta Disneya będziemy patrzeć na cel przynajmniej z trzech perspektyw: Marzyciela, który kieruje się sercem i wyobraźnią, Realisty, który kieruje się rozumem oraz Krytyka, który zatroszczy się i zauważy słabe punkty celu.
19. Towarzyszy Ci, gdy przekraczasz swoją strefę komfortu
W coachingu ludzie stawiają sobie różne wyzwania. Dostają zadania coachingowe dopasowane do celu. Tak czy siak robią coś nowego. Coś, czego jeszcze nie próbowali. Przełamują się. Wychodzą z bezpiecznego, komfortowego i dobrze znanego terytorium. Eksplorują tzw. strefę najbliższego rozwoju – to też zadanie dla coacha, by odpowiednio dozował poziom trudności zadań, poszczególnych kroków. Nowe zadanie nie może być zbyt łatwe – bo nie wnosi nic nowego. Nie może być za trudne – bo też nie wnosi nic nowego, a tylko zniechęca do dalszych wyzwań. Zadanie musi być adekwatne. Trochę trudniejsze niż Twoje aktualne możliwości, byś mógł się czegoś nauczyć i stać się silniejszy. Coach towarzyszy Ci w całej drodze. Pamiętam jak podczas mojego coachingu, kiedy zaczynałam się poddawać, moja coach (Marta Kubacka) pytała mnie: „dlaczego nie możesz potraktować tej trudności jako kamyka, który kopniesz na bok i pójdziesz dalej? Wolisz się tu położyć i już nie próbować?”. To pytanie i ten obraz małego kamyka, a nie wielkiego głazu dodawał mi otuchy. Pozwalało iść na przód i robić kolejne kroczki poza ciepełko strefy komfortu. Bo jak to mówi znany mem – w strefie komfortu masz bezpieczeństwo, ale to poza nią dzieje się magia.
20. Obdarza Cię ostateczną odpowiedzialnością, wolnością i zaufaniem
Nie doceniam tej umiejętności. Bo jest taka niemierzalna? Ledwo widoczna? Jest bardziej klimatem jaki dobry psycholog wytwarza niż konkretnym zachowaniem. Uważam, że aby naprawdę dawać ludziom odpowiedzialność, wolność i zaufanie, trzeba mieć doże doświadczenie i być dojrzałym człowiekiem, nie tylko dojrzałym psychologiem, ale człowiekiem. Młodzi coachowie, w tym ja, przypisują sobie nadmierną odpowiedzialność za efekty coachingu, bo wciąż szukają potwierdzeń, bo chcą się wykazać, bo chcą czuć, że pomogli.. Tym samym tworzą zaduch na sesji…Za dużo jest ja ja ja moje umiejętności, moja pomoc, moje techniki…Za mało ostatecznej wolności Klienta. Nie widać tego na początku. Przecież coach się stara, jest super. Dostrzegasz to w szczegółach kiedy coach np. zaczyna się nieco złościć, że Ci nie idzie, że nie robisz szybszych postępów, że bardzo coś bierze do siebie, że nie wierzy Ci że coś zrobisz, że za bardzo Cię sprawdza… Ostatecznie to się czuje. Myślę, że trzeba dojrzeć, aby serio zrozumieć, że choćbyś był wirtuozem coachingu, terapii czy jakichkolwiek form pomocy, to nic ale to nic nie pomoże jeśli człowiek nie weźmie za siebie odpowiedzialności, nie uzna swojej wolności i będzie stale odraczał zmianę. Wtedy to, co można zrobić to oprócz konfrontacji z tym, co jest, zaufać. Zaufać, że robi to, co może na dzień dzisiejszy.
Zaufać, że gdy będzie gotowy znajdzie swojego nauczyciela, coacha, kogokolwiek, kto potowarzyszy mu w zmianie.
Zaufać i oddać odpowiedzialność.