Nie każdy człowiek doświadczył dzieciństwa, choć każdy z pewnością był dzieckiem. Istnieją ludzie, którzy by przeżyć, musieli dorosnąć tak wcześnie, że należne im dzieciństwo ominęło ich. Takimi osobami są Dorosłe Dzieci Alkoholików czy szerzej — Dorosłe Dzieci z Rodzin Dysfunkcyjnych.
Kim właściwie są te „dorosłe dzieci”? Na czym polega ich krzywda? W jaki sposób mogą pomóc sobie w zatroszczeniu się o to, co w nich zranione?
Przed znalezieniem odpowiedzi na te pytania, warto podkreślić, że nazwa DDA/DDD nie ma za zadanie pełnić funkcji kontenera na wszystkie przeżywane trudności, nie stanowi usprawiedliwienia wszystkich problemów. Korzystniej traktować ją jako tymczasowe schronienie — pomoc w zrozumieniu siebie. Celem pracy terapeutycznej nie jest przytwierdzanie się do etykiety, lecz przeciwnie — budowanie zasobów, by móc z tej tożsamości w pewnym momencie zrezygnować lub sprawić, by nie była jej dominującą częścią.
Dorosłe dziecko — kto to taki?
Agnieszka Widera-Wysoczańska definiuje Dorosłe Dziecko Alkoholików jako „człowieka pochodzącego z rodziny, w której alkohol był problemem centralnym. Zajęty w dzieciństwie walką o przetrwanie, w życiu dorosłym ma poczucie, że nigdy nie był dzieckiem. Osoby DDA z jednej strony musiały szybko dojrzeć, ale pod pewnymi względami w dorosłości dalej są jak dzieci”. Ktoś taki może o sobie powiedzieć, że „urodził się dorosły”. Agnieszka Litwa z kolei opisuje DDA jako „dzieci przedwcześnie dojrzałe lub innymi słowy dzieci, których nie traktowano adekwatnie do wieku. Sama nazwa wskazuje na problematykę — są to dorosłe dzieci, czyli osoby u których rozwój został zahamowany, które noszą w sobie wewnętrzny konflikt”. Niemożność nasycenia się miłością rodziców połączona z koniecznością koncentrowania się na problemie rodzinnym blokowała szanse naturalnego rozwoju. Podobnie wpływał młodą psychikę konflikt — czy być takim, jakim się jest, czy być takim, jakim się być powinno?
„Przedwczesne dorośnięcie wiąże się z tłumieniem naturalnych potrzeb, takich jak potrzeba bezpieczeństwa, opieki, zabawy, ekspresji, ponieważ w danym momencie ważniejsze były potrzeby rodziców lub szeroko rozumiana walka o przetrwanie. Ta dysharmonia doprowadziła do przeżywania siebie poprzez pryzmat tego, jakim się powinno być raczej niż jakim się faktycznie jest. Ze względu na to, że tłumione potrzeby nie znikają — dorosłe dzieci wciąż je posiadają, nawet w zwielokrotnionym wymiarze”. Dziecięca część dorosłego — Wewnętrzne Dziecko — pozostaje siedliskiem niezaspokojonych potrzeb, które odzywają w bolesny, często nieadekwatny sposób, nieprzetworzony przez zasady dorosłości. Dlatego też Zofia Sobolewska-Mellibruda proponuje takie rozumienie syndromu DDA — „to zespół problemów i zaburzeń wynikających z destrukcyjnych schematów osobistych, powstałych w dzieciństwie w rodzinie alkoholowej, które utrudniaja adekwatny bezpośredni kontakt z teraźniejszością i powodują psychologiczne zamknięcie się w traumatycznej przeszłości”.
Zdrowa a chora rodzina
Aby zrozumieć wpływ dysfunkcyjnego systemu rodzinnego na dziecko, należy najpierw przyjrzeć się, jak funkcjonuje rodzina „wystarczająco dobra” czy „zdrowa”.
W rodzinie funkcjonującej prawidłowo panuje poczucie przywiązania, zaangażowania i bliskości. Dzieci mogą się w niej czuć bezpiecznie. Nie muszą przejmować się problemami rodziców, gdyż ci sami się nimi zajmują, szukając wsparcia w sobie nawzajem. Szanuje się tam także różnice indywidualne — każde dziecko ma w niej prawo do bycia dzieckiem, istotą niedoskonałą, która cały czas się rozwija. Rodzina „zdrowa” jest także stabilna organizacyjnie — wzorce występujących w niej interkacji są w miarę przewidywalne. Wiadomo, jakie obowiązki należą do rodziców, a jakie do ich dzieci. Sytuacja, w której zadania rodziców są delegowane na dzieci, nie jest dopuszczalna. Przywództwo rodzicielskie bowiem pozostaje skuteczne — to rodzice stoją na czele rodziny, dzieci zatem nie muszą być obsadzane w rolach nieprzynależnych im rozwojowo. W rodzinach funkcjonujących prawidłowo komunikacja ma charakter otwarty, to znaczy dzieci mogą się pytać rodziców o wszystko bez towarzyszącego temu strachu czy wstydu. Rodzice potrafią także pozostać elastyczni wobec zachodzących zmian. W okresach intensywnego dorastania dzieci dostarczają im potrzebnej autonomii, nie obciążają ich dodatkowymi restrykcjami czy wikłaniem we własne problemy. Potrafią zarządzać kryzysami, nie cedują ich na dzieci i nie „zamiatają ich pod dywan”, tylko konfrontują się z nimi.
Zgoła odmiennie maluje się obraz rodziny niefunkcjonującej w sposób prawidłowy. Zasady w nich panujące można określić mianem niehumanitarnych. Są one ustanowione dla osoby, która je stworzyła (np. osoby uzależnionej od alkoholu) i dopasowane do jej potrzeb. Zmieniają się zatem bardzo często, w zależności od sytuacji. Reguły rodzinne są także nierealistyczne, pobudzają do nieuczciwości i nie wymagają uzasadnienia. Nie uwzględniają także różnic między członkami rodziny — dzieci mogą być np. niejawnie przymuszane do pełnienia funkcji dorosłych, co w konsekwencji może sfrustrować ich potrzebę kompetencji. Dziecko bowiem nigdy nie będzie w stanie kompetentnie wypełniać zadań osoby dorosłej, zwłaszcza rodzica. W rodzinach dysfunkcyjnych istnieją tematy tabu. Dotyczą one przede wszystkim problemów rodzinnych, które pozostają owiane tajemnicą i obarczone wstydem. Taka „zmowa milczenia”, a więc zakaz wyrażania autentycznych uczuć, może doprowadzić do sytuacji, w której problem przestanie być spostrzegany jako problem, podobnie jak smród w pomieszczeniu, w którym długo się przebywa, przestaje być odczuwany. Raz ustanowione w rodzinie role pozostają takimi na zawsze, nie wychodzi się z nich — bohater rodzinny ma pozostać bohaterem rodzinnym a kozioł ofiarny, kozłem ofiarnym. Rodzice z rodzin „chorych” nie mają kontaktu ze zdrowym poczuciem wstydu. Zachowują się w sposób, który można określić mianem bezwstydnego — piją na ulicy, nie chodzą do pracy. Dzieci mogą czuć się w obowiązku brania odpowiedzialności za ich zachowania, co staje się pożywką dla rozwinięcia się w nich toksycznego poczucia wstydu.
Klimat rodziny dysfunkcyjnej można przedstawić także z perspektywy praw, które są w niej negowane. Dzieciom w takiej rodzinie odmawiana jest wolność do postrzegania i słyszenia tego, co obecne tu i teraz. Nie mogą powiedzieć, że nie jest im dobrze, ani tego, że wszyscy zajmują się alkoholikiem. Nie mają także prawa do myślenia o tym, co myślą — mogą myśleć jedynie o tym, o czym myśleć powinny. Podobnie z czuciem — w rodzinie „chorej” odczuwane może być tylko to, na czego odczuwanie istnieje pozwolenie. Zanegowana pozostaje także wolność do pragnieni i wybierania tego, co się chce a nie tego, czego powinno się chcieć. Istnieje również niepisana zasada grania sztywnej roli czy ciągłego troszczenia się — wolność do wyobrażania sobie swojej własnej samorealizacji nie jest mile widziana.
Wewnętrzne dziecko — kim jest w Tobie?
Poznawszy lepiej specyfikę systemu, w którym przyszło się wychować niejednemu Dorosłemu Dziecku, nadeszła pora przyjrzeć się bliżej konceptowi Wewnętrznego Dziecka. Można je trakować jako metaforę ułatwiającą zrozumienie siebie. Wewnętrznym Dzieckiem pozostaje w nas część odpowiedzialna za uczucia. Jest to także swego rodzaju siedlisko potrzeb oraz suma kształtujących doświadczeń w relacji z Ważnymi Innymi. Nasze Wewnętrzne Dziecko możemy wizualizować sobie jako nas samych z wczesnej przeszłości — małą Anię, Kasię, Krzysia, Jasia.
Koncepcja Wewnętrznego Dziecka jest zbliżona do innych istniejących w psychologii struktur teoretycznych. W koncepcji Freuda podobne do Wewnętrznego Dziecka pozostaje Id, a więc wszelkie impulsy nieucywilizowane przez nakazy i zakazy rodziców, U Berne’a, wyróżniajacego podział na dziecko, rodzica i dorosłego, będzie to z kolei dziecko. U Thuna, który przedstawił teorię wewnętrznej rodziny, podobieństwo znajdziemy w subosobowości pozostającej cząstką dziecięcą w człowieku, mniej dojrzałą. W koncepcji trybów schematów Younga Wewnętrzne Dziecko można rozpatrywać w kategoriach Dziecka Szczęśliwego, Zezłoszczonego, Smutnego, Wrażliwego. Stahl wskazał symboliczne dwa stany Dziecka — Dziecko Słońca (a więc zaspokojone) oraz Dziecko Cienia (niezaspokojone). Terapia Internal Family System proponuje z kolei koncepcję wielu stanów dziecięcych, wskazując, iż zranienia, których doświadczyło dziecko pochodzą z różnych etapów jego życia.
Naturalne potrzeby dziecka — czy wiesz, że rodzice mieli obowiązek przyzwoicie je zaspokajać?
Obowiązkiem każdego rodzica jest optymalnie zaspokajać potrzeby swoich dzieci. Young wyróżnił sześćgłównych obszarów potrzeb dziecięcych, których wypełnienie jest konieczne do pomyślnego rozwoju dziecka. Podstawową potrzebą jest bezpieczne przywiązanie do innych, a więc posiadanie „ufnej bazy”, osoby, w której ramionach można się schronić i znaleźć troskę. Drugą potrzebą stanowi autonomia, kompetencja i poczucie tożsamości. Dziecko potrzebuje przekonania o tym, że robi coś dobrze, że jest jednostką sprawczą. Po trzecie, konieczna dla jego rozwoju jest wolność ekspresji — możliwość wyrażania prawdziwych potrzeb i emocji, nie zaś udawanych, wymuszonych „powinności”. Po czwarte, spontaniczność i zabawa. Bez nich dziecko może utknąć w życiowym pesymizmie, sztywfności i surowości. Nie będzie w stanie „wyluzować się”. Po piąte, ważna jest także umiejętność stawiania przez rodziców realistycznych granic kształtująca w dziecku pewien stopień samokontroli. Dzięki temu dziecko uczy się, co służy jemu i innym ludziom, a co nie. Ostatnią potrzebę stanowi potrzeba dowartościowania. Możliwość nakarmienia się rodzicielską miłością i bezwarunkową akceptacją zą zasobem buforującym je w trudnych sytuacjach przez całe życie. Tym, co łączy wymienione potrzeby, jest fakt, iż zaspokoić mogą je w dzieciach tylko dorośli. Same nie będą w stanie ich zrealizować. Swistym dramatem jest więc zatem absolutna zależność dzieci od rodziców w regulowaniu swojego stanu psychofizycznego.
Warto jednak pamiętać, iż frustracja potrzeb na każde dziecko wpływa inaczej — dla jednego będzie raną, po której na całe życie pozostanie blizna, dla innego zaś będzie raptem drobnym otarciem. Duże znaczenie w tym kontekście ma temperament emocjonalny dziecka, który wchodzi w interakcję ze stopniem rodzicielskiego dostrojenia. Jednak bez względu na temperament dziecka, to rodzic ma za zadanie dopasować się do jego potrzeb, nie na odwrót. To nie dziecko powinno rozpracowywać swoją indywidualność, lecz rodzic. W końcu to on powołał je do życia.
Jak zatem (nie)zaspokojone przez rodzica potrzeby mogą wpłynąć na rozwój dziecka? Można wyróżnić kilka grup takich konsekwencji. Jeśli rodzice wystarczająco dobrze je zaspokajali, ich pociecha miała szansę stać się Szczęśliwym dzieckiem. W przeciwnym wypadku dziecko mogło stać się Wrażliwe — Samotne, Porzucone, Maltretowane, Upokorzone, Gorsze lub Zależne, Złoszczące się albo Impulsywne/Niezdyscyplinowane.
Krzywdy, rany i blizny psychiczne
Krzywdy, jakie rodzic może (nie)świadomie zadać dziecku, przybierają różne postaci. Niezaspokajanie naturalnych dziecięcych potrzeb stanowi krzywdę samą w sobie. Niektóre odsłony tego niezaspokojenia, takie jak przemoc fizyczna, seksualna czy zaniedbanie wydają się krzywdzące w sposób oczywisty. Krzywda może mieć miednak mniej jawną postać przemocy emocjonalnej, parentyfikacji, zawstydzania czy nadmiernego zaspokajania potrzeb. Ta ostatnia forma znajduje swoje konsekwencje w potencjalnie roszczeniowej postawie dziecka w przyszłości. Zawstydzanie z kolei stanowi gwałt na samoocenie dziecka, zwłaszcza jeśli dotyczy jego naturalnych potrzeb. Parentyfikacja jest bardzo wysublimowaną postacią krzywdy. Rozumie się ją jako „związaną z działaniem i/lub emocjonalną zamianę ról, w której dziecko poświęca własne potrzeby uwagi, bezpieczeństwa i uzyskiwania wsparcia w rozwoju po to, aby dostosować się do instrumentalnych lub emocjonalnych potrzeb rodzica i troszczyć się o nie” (Nancy D. Chase). Dziecko zatem przyjmuję rolę rodzica, z której ten niejako „abdykował”. Staje się zapełniaczem dziury w świecie psychicznym człowieka, który sam pozostaje niezaspokojony, sam jest dorosłym dzieckiem. Dramatem tej roli jest fakt, iż niezmiernie ciężko się z niej uwolnić. Zdecydowanie łatwiej odsunąć się od rodzica, który krzywdził jawnie. Rodzic, który ogólnie był dobry, ale którego należało w rozmaite sposoby zaspokajać, nie jest kimś, od kogo łatwo się zdystansować. Co ciekawe, już 8-miesięczne niemowlęta potrafią regulować klimat emocjonalny w rodzinie. Mogą aktywnie uczestniczyć w obniżaniu napięcia i tworzeniu koalicji z jednym z rodziców przeciw drugiemu, wkraczając w konflikt poprzez protest, zaproszenie do zabawy, kiedy rodzice się kłócą!
Na czym polega Twoja rana? W postaci jakiej krzywdy się w Tobie zapisała? Często odciska ona swoje piętno na psychice w postaci dezadaptacyjnych przekonań — jestem nie do kochania; przeszkadzam, dokładam tylko problemów. Jak to wygląda u Ciebie?
Niektóre rany pozostawiają za sobą blizny. Blizny na psychice stanowią próbę poradzenia sobie z zadaną raną. Są więc swego rodzaju maską, rolą — strukturą psychiczną mającą na celu zaadaptowanie się do wymogów otoczenia. Pozostają one jednak obcą częścią w człowieku, swego rodzaju fałszywym Ja, jako że są wyrazem uwewnętrznienia nieswoich, bo rodzicielskich, potrzeb. Ten wytworzone na psychicznych ranach maski przybierają różne formy — nadkompensacji, unikania lub podporządkowania. Nadkompensacja jest pozycją walczącą. Dziecko wykorzystujące tę strategię radzenia sobie z krzywdą może zostać wcielone w rolę rodzinnego terapeuty, bohatera, ideału. Z kolei dziecko próbujące unikać kontaktu z krzywdą może stać się maskotką rodziny, kozłem ofiarnym czy dzieckiem we mgle. Rola służącego, pomocnika mamy, „zadowalacza” jest odsłoną maski podporządkowania.
Opisane role można przyrównać do nieróżowych okularów, które sprawiają, że patrzymy na rzeczywistość w sposób zniekształcony, nieświadomie powtarzając nasz dziecięcy schemat walki, unikania czy podporządkowania. Może to prowokować osoby z naszego otoczenia do odgrywania ról komplementarnych, co zwrotnie wzmacnia posiadane schematy.
Konsekwencje, czyli problemy w teraźniejszości
Jakie zatem problemy biorą się z życia za pośrednictwem maski, pod którą aż wrze od zablokowanej dziecięcej energii? Odpowiadając najszerzej — kto nigdy nie był dzieckiem, nie może stać się dorosłym. Kto nigdy nie spotkał się ze swoim kruchym wnętrzem, zamrożonymi uczuciami, ten nie będzie w stanie dojrzeć odpowiednio. Odpowiedzialnością dorosłego jest zaopiekować się swoim Wewnętrznym Dzieckiem.
Siedem ścieżek ku uzdrowieniu
Co może zrobić dorosły człowiek z Dzieckiem w sobie? Co oznacza zaopiekowanie się Wewnętrznym Dzieckiem?
Postaram się wskazać siedem ścieżek pomocnych uzdrawianu dawnych ran, opłakiwaniu pozostałych blizn. Jak pisze John Bradshaw — „odzyskanie wewnętrznego dziecka polega na cofnięciu się w czasie do kolejnych etapów rozwoju i rozwiązaniu problemów, które nadal pozostały nierozwiązane”. Nie bądź w tym procesie sam — uzdrawiaj się przy kimś. W końcu zanim staliśmy się JA byliśmy z kimś MY.
Po pierwsze, nazwij swoje obecne problemy. Pamiętaj, że objaw jest niekonstruktywnym, wyuczonym w przeszłości, sposobem zaspokajania dobrej potrzeby. Jednak to nie przeszłość, a teraźniejszość motywuje do zmiany. Czasu nie możemy cofnąć. Możemy za to wyciągnąć wnioski z przeszłości i powiązać je z dzisiejszymi trudnościami. Zwróć szczególną uwagę na swoje dziecięce sposoby reagowania i zaspokajania potrzeb.
Po drugie, spotkaj się ze swoją krzywdą i nazwij ranę. Być może pomocne będzie dla Ciebie… zapoznanie się z obowiązującymi prawami dzieci. Dzieci posiadają przynależne im prawa, sankcjonowane ustawowo. Rodzice nie mogą traktować ich, jak im się tylko podoba! Spróbuj również nazwać swoje niezaspokojone potrzeby. Pamiętaj — dotknięcie traum w bezpiecznym środowisku (np. terapeutycznym) Cię nie zabije. Tym, co zabija, jest oddzielenie się od siebie, utrata kontaktu z samym sobą. Właśnie to odłączenie na długą metę przynosi największe cierpienie. Proces emocjonalnego „rozmrażania” boli — podobnie jak boli ogrzewanie wyziębionych dłoni — ale jest leczące. Leczące jest także przywracanie porządku, właściwej hierarchii tego, kto za kogo odpowiada.
Po trzecie, naucz się koić swoje Wewnętrzne Dziecko — spróbuj poznać i odpowiadać na jego potrzeby, rozmawiać z nim tak, jak dobry rodzic. Kontakt z emocjami Dziecka jest bardzo ważny, gdyż umożliwia jednocześnie kontakt z jego potrzebami. Uczucia są jak „autostrada” do potrzeb — gdy wiem, co czuję, łatwiej mi określić to, czego potrzebuję. W kojeniu Wewnętrznego Dziecka pomocne okazać się mogą treningi relaksacji, medytacje czy tak zwany obiekt przejściowy — jakikolwiek przedmiot, np. miś czy lalka, przypominające o Wewnętrznym Dziecku, będące znakiem tego, że o nim pamiętamy i jesteśmy za nie odpowiedzialni.
Po czwarte, spróbuj nazwać rodzaj swojej blizny — maski. Może jest nią rodzinny bohater, kozioł ofiarny albo maskotka? Zwróć uwagę na wyzwalacze maski — co Cię pobudza do jej założenia? Pamiętaj, że Twoje uczucia zawsze są prawdziwe i ważne. Jednocześnie wiedz, że mogą być nieadekwatne do dorosłego „tu i teraz”, mogą wynikać z niezaspokojonych potrzeb dawnego Dziecka. Dlatego poddawaj swoją maskę empatycznej konfrontacji. W dzieciństwie ta maska była dla mnie ratunkiem, ale czy jeszcze mi służy? Jak napisał Jerzy Mellibruda „Zmiana następuje wtedy, gdy stajesz się tym, kim jesteś, a nie wtedy, gdy próbujesz się stać tym, kim nie jesteś”
Po piąte, pożegnaj dziecięce pragnienia. Pragnienia tego, że „wszyscy będą mnie lubić, jeśli…”, „że ktoś powinien się mną opiekować i brać za mnie odpowiedzialność”, „że ktoś powinien mnie utrzymywać”. Bowiem, cytując za Alice Miller, „czas, w którym mogło nastąpić prawdziwe nasycenie, minął bezpowrotnie”. Próby wypełnienia tych potrzeb przez innego człowieka prawdopodobnie Cię nie uszczęśliwią. Mogą za to boleśnie od niego uzależnić.
Po szóste, ważnym, choć bardzo trudnym etapem zdrowienia, jest emocjonalne rozstawanie się z rodzicami. Oznacza ono porzucenie oczekiwań na zmianę, pamięci o niespełnionych obietnicach, chęci zemsty. Jak to zrobić? Może w tym pomóc dowiedzenie się jak najwięcej o swojej rodzinie pochodzenia — z jakich rodzin pochodzili Twoi rodzice? Czy któreś z nich było dorosłym dzieckiem? Czy doznali w życiu jakichś poważnych traum? Nie chodzi o usprawiedliwianie, ale rozumienie. Ludzie, którzy czegoś nie mieli, nie umieli dać tego swoim dzieciom. Ta perspektywa często przynosi ulgę.
Po siódme, spróbuj stworzyć w wyobraźni obraz Dobrego, Zdrowego Dorosłego w sobie, który uszczęśliwia Dziecko. By Dziecko było szczęśliwe, musi ufać Dorosłemu, który się o nie troszczy. Bądź zatem godnym zaufania, cierpliwym Dorosłym. Możesz rozmawiać ze swoim Wewnętrznym Dzieckiem z pozycji Dorosłego, uzdrawiając swoją zranioną część częścią, która ma empatię. Pamiętaj jednak, że Dziecko to tylko część Ciebie, jesteś kimś więcej — nie utożsamiaj się z tym w pełni. Przyjdzie dzień, kiedy nie będziesz potrzebować tożsamości DDA/DDD, bo nie będziesz już Dorosłym Dzieckiem, lecz Dorosłym, którym zaopiekował swoje Dziecko. Uaktywnianie pozycji Zdrowego Dorosłego można wspierać na przykład, zadając pytanie „jeżeli taką historię opowiedziałaby Ci osoba, którą kochasz, jak byś zareagował?”. Pomocne okazać się może również pisanie listów od Dorosłego do Dziecka i od Dziecka do Dorosłego czy stosowanie afirmacji. Twoje Dorosłe Ja ma także szansę szukania… nowych ojców i matek dla swojego Wewnętrznego Dziecka — w osobie terapeuty, kierownika duchowego (nie w osobie partnera czy swoich dzieci!).
Inną wskazówką pomocną w zmianie skryptów z dziecięcych na dorosłe, jest ćwiczenie o akronimie ZROZUM autorstwa Huberta Czupały. Przedstawia się ono następująco:
Z — zakotwiczenie w tu i teraz. Jak się obecnie zachowuję? Co czuję, co myślę?
R — rozpoznanie schematu w kontekscie sytuacyjnym. Jaki schemat jest we mnie aktywny w tej sytuacji? Walka, ucieczka, a może podporządkowanie?
O — odniesienie do przeszłości. Z jaką sytuacją/sytuacjami z przeszłości wiąże się ten schemat?
Z — zauważenie sposobów radzenia sobie ze schematem. Co mogę z nim zrobić?
U — uaktywnienie zdrowej dorosłej perspektywy. Jak w takiej sytuacji moze zachować się zdrowy, dorosły człowiek?
M — małe kroki w kierunku zmiany schematów zachowań
Na koniec chciałabym zaprosić Cię do ćwiczenia z Twoim zdjęciem z dzieciństwa. Ustaw je na półce, tapecie komputera — obiecaj mu, że teraz Ty się nim zajmiesz, zaadoptujesz, weźmiesz odpowiedzialność. Popatrz na nie i zapytaj — czy nadal winiłbyś dziecko i czynił je odpowiedzialnym za złe traktowanie, gdyby chodziło o kogoś innego lub o Twoje dziecko, nie o Ciebie?